Jaskinia Kong Lo to takie jeszcze nie dokonca odkryte miejsce w Laosie. Choc mozna juz spotkac tam grupki turystow, to na szczescie tlumow nie ma...jeszcze....
Mimo, ze wszelkie dostepne nam zrodla mowily, ze do Kong Lo dostac sie jest trudno i twra to dosc dlugo - my trafilysmy naprawde dobrze. Autobusy sie nam poskladaly, a do tego wydaje sie, ze z chwili na chwile dojazd jest sprawniejszy, miedzy innymi dzieki nowej drodze. Z Vientiane wzielysmy wieczorny autobus do Ban Nahin (cierpliwie na dworcu czekajac, az dach autobusu sie zapelni wszelkimi dobrami :p) Do Nahin (ok.40km od jaskini) dotarlysmy ok 23.30 i mimo naszych obaw bez problemu znalazlysmy nocleg w bardzo ladnym, nowym guest housie. Widac, ze infrastruktura turystyczna tych okolic sie rozwija. W Nahin z samego rana wsiadlysmy do "cudaka" (malej ciezarowki, ktora ma pake przerobiona jak woz co jezdzi do Morskiego Oka :) Orginalna nazwa laotanska tego pojazdu jest poprostu nie do wypowiedzenia, a tym bardziej do napisania :p) jadacego prosto do Kong Lo.
Jasknia Kong Lo zwiedza sie plynac przez nia w malej 3 osobowej + 2 sternikow lodeczce.
I co tu duzo mowic - wycieczka ta robi WRAZENIE!!!!
Jasknia ciegnie sie przez 7 km, zatem plynie sie ok.godziny w jedna strone. Na okolo jest prawie calkiem ciemno, tylko panowie sternicy maja male czolowki. Lodeczka co chwile zwalania i nagle przyspiesza, aby przebic sie przez mielizne. Jesli sie nie udaje to trzeba poprostu wysiasc i popchac :) W jednym miejscu lodke trzeba przeniesc nad malym wodospadem. W drodze powrotnej mozna po nim nawet splynac jesli sie ma szczescie!
Co chwile zakret w prawo, w lewo, wylaniajace sie ze wszystkich stron cienie...Oj klimat tego miejsca jest momentami az straszny. Zwlaszcza jesli czlowiek wkreci sobie do glowy jakies sceny z horrorow typu " Zejscie" :p
A przy tym w niektorych miejscach zacieki skalne sa tak piekne, ze az dech zapiera. Ciekawie i niezbyt nachalnie oswietlone stalagmity, stalaktyty i stalagnaty wygladaja czasem jak antyczne kolumny.
Po tych 7 km jak nie z tego swiata, wyplywa sie na swieze powietrze, zeby jeszcze chwile poplynac w gore rzeki wsrod gorzystych krajobrazow. Po krotkiej przerwie powrot odbywa sie ta sama droga...i o dziwo jest jeszcze ciemniej niz za pierwszym razem :) Ale milo jest tak sobie utrwalic w pamieci widoczki z tego cudu natury!!
Po rejsie czas na kapiel w krystalicznie czystej wodzie wyplywajacej wprost...z jaskini oczywiscie:p
Ah co to za przyjemnosc!!!