A bylo to tak...........................
Pewnego zimnego popoludnia, zdecydowalismy sie zaserwowac sobie na kolacje uczte wezowa.
UWAGA!!!! Historia ta jest dla ludzi o mocnych nerwach!!!
W Hanoi jest pewna dzielnica- Le Mat, ktora slynie z restauracji oferujacych wezowe dania i nie tylko wezowe. Dzielnica sprawia wrazenie sennej, nawet opuszczonej, co troche przywodzi na mysl scenerie z filmow grozy, tym bardziej, ze idac na weza, czulismy , ze robimy co najmniej cos dziwnego.
Wybor restauracji byl trudny, poniewaz w zasadzie wszystkie byly takie same-puste, zimne, przesadnie eleganckie i byly biznesem typowo rodzinnym. W menu oprocz wezy widnialy : koty, malpy, jaszczurki, jezozwierze itp.. Kazda restauracja wyrabiala tez alkohole, m.in. slynne wodki wezowki, ale i tak najwieksze wrazenie zrobil na nas zalany woda plod kota!!!!!Czy ktos to wogole pije???Przerazajace!!!!
Po negocjacjach i wyborze trzech wezy, kelner przystapil do zabijania gadow na naszych oczach. Najpierw rozcial skore - wszystko na zywca- wyja serca i chyba woreczki zolciowe, po czym odsaczyl krew i zolc do osobnych naczyn z wodka. Monia jeszcze dlugo po tym slyszy po nocach dzwiek rozdzieranej skory weza. Ciarki przechodza po plecach. Uczta rozpoczyna sie od wypicia kieliszka krwi zmieszanej z wodka ryzowa - kazdy taka dostal, a oprocz tego byly trzy kieliszki z bijacymi jeszcze sercami wezy - dostaly sie chlopakom i Moni (podobno to niezly afrodyzjak dla mezczyzn). Trzeba pic szybko,bo krew gestnieje w szybkim tempie. Potem poszly kieliszki z wodka i owa zolcia - ta miala gorzki posmak, ale o to przelknelismy. I TU PADA ODPOWIEDZ NA TYTULOWE PYTANIE: TAK WYPILISMY!!!
Kolejno zaserwowano nam siedem dan z naszych wezy:
1) Galaretowata zupa,
2)Zeberka podane z prazynkami,
3)Grillowane mieso z ryzem,
4)Chipsy ze skorki weza,
5)Sajgonki,
6)Zupa z kawalkami weza,
7)MIeso mielone zawijane w algi.
Wszystko to bylo naprawde smaczne i sycace, ale odbijalo nam sie jeszcze przez kolejne dwa dni:)