Postanowilysy ze na zwiedzenie slynnego Angkor Wat – miejsca, ktorego nie moze przegapic zaden turysta w Kambodzy, przeznaczymy jeden dzien. Ale za to nasze zwiedzanie wielkiego kompleksu swiatyn zaczelysmy juz o 5 rano. Naszym srodkiem transportu byly rowery – na ktore od dawna mialysmy ochote!!
Oczywiscie zycie nie mogloby sie toczyc, gdyby nie spadl deszcz, gdy tylko dosiedlysmy jednoslada (a w Kambodzy mial byc tylko upal…). Pozytek byl taki, ze dzieki blyskom piorunow bylo troche jasniej na drodze, choc I tak sie pogubiismy…:) Z Sieam Reap do Ankgor Wat jest ok.6km. Jak tylko dotarlismy do celu, naszemu Amerykaninowi z opony zrobil sie kompletny kapec – my to zawsze mamy jakies przygody :P
Pierwsza swiatynia, ktora odwiedzilysmy jest ta najbardziej znana czyli Angkor Wat. Jest to swiatynia, ktora trzeba zobaczyc, zadziwia swoim ogromem! Jednak nie zostala nasza ulubiona. Byly takie, ktore zachwycily nas o wiele bardziej. Postanowilysmy sie zastosowac do rad co sprytniejszych i zwiedzac “od konca” czyli od ostatniej swiatynia na petli (wybralysmy mala petle, ze wzgledu na nasz srodek transportu. W ten sposob ominelysmy tlumy turystow, ale I tak calkowicie od nich nie uscieklysmy:(
Po spokaniu z Allenem, ktory dostal nowy czerwony rower (na ktorym wygladal juz calkiem jak mlody bog :p), ruszylysmy w kirunku kolejnej swiatynia. Najbardziej oczarowaly nas swiatynie te mniej znane, z pieknymi plaskorzezbami, w lasach, porosniete gaszczem, z korzeniami wrastajacymi w sredniowieczne mury. Niesamowite bylo wrazenie gdy widzialo sie front budynku, wydawalo sie wtedy ze to niewielka “kupa kamieni”, a w rzeczywistosci byly to niekonczace sie korytarze, sale i tarasy. Gdy trafilo sie na moment gdzie nie bylo nikogo poza nami, w ciszy i spokoju swiatyn, naprawde mozna sie bylo poczuc jak w miejscu nie z tego swiata! Angkor Wat bylo sceneria dla takich filmow jak Tomb Raider i Indiana Jones.
Przy kazdej swiatyni stoi masa dzieciakow sprzedajacych rozne drobiazgi. Chociaz zal sciska, trzeba sie na nie po prostu uodpornic I isc dalej, chociaz tekst “only one dolar lady” doprowadzi cie az do samego wejscia.
Zwiedzanie Angkor Watu zakonczylysmy po zachodzie slonca, zmeczone ale przekonane, ze sztuka warta byla tego wysilku!!Bylo przepieknie! Ale osobiscie nie nazwalabym tego osmym cudem swiata (Ali).
W koncu pojezdzilysmy na oldschoolowych rowerach – sama jazda byla dzika przyjemnoscia:)