Geoblog.pl    czubowna    Podróże    Wyprawa do Azjii Pd-Wsch    Tajski boks!
Zwiń mapę
2010
11
gru

Tajski boks!

 
Tajlandia
Tajlandia, Aranyaprathet
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13704 km
 
Wczorajszy dzien nie zapowiadal sie zbyt ciekawie. Mialysmy pojechac pociagiem o 6 rano z Bangkoku do granicy z Kambodza, tam szybka przesiadka, przejscie graniczne i "welcome to Kambodza"! Ale nie z nami takie nudne plany.... Zaczelo sie od tego, ze zaspalysmy na poranny pociag wiec chcac nie chcac musialysmy czekac na kolejny, o 13.00. W pociagu, ktory kosztowal okolo 5 zl od os. poznalysmy pewnego tajskiego chlopaka. Okazalo sie, ze jest on instruktorem tajskiego boksu (zaluj Beatka, ze z nami nie pojechalas!!!). Chlopak strasznie otwarty, sympatyczny, a do tego ze swietnym jak na azjate angielskim, co wiecej Kay zaprosil nas do swojej szkoly gdzie trenuje malych chlopcow. Obiecal nam, ze nas tez moze potrenowac wiec sie skusilysmy :). A jakze by inaczej!! Przeciez my tez jestesmy strasznie otwarte :). Spodobala nam sie taka alternatywa spedzenia czasu zwlaszcza, ze jak dotad w Tajlandii nie korzystalysmy w CouchSurfingu i wlasciwie nie poznalysmy nikogo kto by przyblizyl nam tajska kulture i prawdziwa kuchnie. Kay jest swiezym uzytkownikiem CouchSurfingu i az garnal sie, aby opowiadac nam o tajskiej kulturze, a przede wszystkim o tajskim boksie, ktory jest chyba najwazniejsza czescia jego zycia (trenuje od 15 lat, od 2 jest instruktorem).
Przyjechalysmy wiec do Aranii, gdzie Kay zaprowadzil nas do milego i taniego hotelu, po drodze zgarniajac kolejnego bialasa, ktory okazal sie sympatycznym i przystojnym Amerykanienem - Alan :). Razem spedzilismy super wieczor przy tajskiej kolacji (barbecue po tajsku) jedzone oczywiscie paleczkami (dochodzimy juz do wprawy). Na deser dostaly sie nam lody przy akompaniamencie gitary, bebenkow i tamburyna. Chlopaki okazali sie naprawde utalentowani muzycznie, w przeciwienstwie do nas :p. Reszta wieczoru uplynela nam przy spozywaniu Changa (tajskie piwo) najpierw pod sklepem 7 eleven (taka nasz polska zabka), a potem w hotelu - oddajac sie przy okazji grze w karty do poznej nocy (popijajac kolejne changi). Kupno kolejnych Changow odbylo sie w pelnej konspiracji, poniewaz Kay prowadzi nadwyraz zdrowy tryb zycia i nie uznaje takich trujacych uzywek!! (ale nam sie tak chcialo... :D)
Kolejny dzien rozpoczal sie treningiem boksu. Kay zapoznal nas z podstawami walki: ELBOW! KNEE!!! KICK!!!! (nasz ulubiony), RIGHT HAND!!! LEFT HAND!! Kay zaproponowal, zebysmy zamieszkali w szkolce, u tajskiej rodzinki, ktora opiekuje sie dzieciakami (cos jak rodzina zastepcza). Juz male szkraby ucza sie walki - wyglada to naprawde przerazajaco!!
W tym dniu trafilismy na wielkie szkolne przedstawienie i nasza czworka stanowila tam najwieksza atrakcje - wszyscy traktowali nas wyjatkowo! Zostalismy zaproszeni nawet na poniedzialkowe zajecia z angielskiego :). Dzien zakonczyl sie wspaniala tajska kolacja na werandzie w towarzystwie naszej rodzinki.

My to mamy jednak farta w tej naszej podrozy!! :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2010-12-11 10:25
Macie szczęście bo jesteście otwarte do ludzi - to bardzo ważne ...choć ostrożnym także trzeba być...czasami :) pozdrawiam
 
 
czubowna

Alina Bando Zofia Czerwinska Monika Czuba
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 50 wpisów50 33 komentarze33 125 zdjęć125 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
10.11.2010 - 23.03.2011