Rano obudzilo nas stado malp, skaczacych po dachu naszej chatki!Halas jakby co najmniej stado sloni przebiegalo nam nad glowami! Wogole noc byla stresowa, ze wzgledu na owego jaszczura, ktory poprzedniego wieczoru zamieszkal pod nasza poduszka. Ale wraz z wyjsciem na werande i pierwszym spojrzeniem na morze, stres minal i szybko pomaszerowalysmy na plaze, zeby w koncu jakos przyzwoicie sie opalic. I tak przedpoludnie beztrosko uplynelo nam na plazowaniu :)
Po poludniu pozyczylysmy z naszego bungalowu dwa skutery, ktore okazaly sie byc motorami!!Ktorych obsluga przerosla nas w pierwszym momencie. Natrudniejsza sztuka byl wyjazd z lasu, w dol. Po jednym metrze wyladowalysmy z Zocha na najblizszym dzewie!!! Pan z bungalowu jak to zobaczyl to pojechal z nami. I tak w czworke pojechalismy czerwona, blotnista droga do "centrum".
W drodze powrotnej opanowalysmy sztuke prowadzenia motorkow, wiec pan z bungalowu zatankowal nam (na niesamowicie nowoczesnej stacji, ktora sklada sie z dwoch zardzewialych beczek, z ktorych wystaja mierniki paliwa i rurka) Tak bylysmy podniecone samodzielna jazda, ze zapomnialysmy zaplacic za paliwo. Olsnienie pszyszlo po jakis 2 km, wiec w te pedy pognalysmy spowrotem. Pani ze "stacji benzynowej" miala z nas spory ubaw :)
Po uregulowaniu dlugu ruszylysmy dalej, wzdluz jedynej drogi na wyspie. Drogi z czerwonego blota. Po kilku km zlapal nas rzesisty deszcz, wiec zatrzymalysmy sie na chwilke na owocowego szejka (oczywiscie jeden szejk i trzy slomki :P ) w przydroznym barze. Deszcz jednak zamiast ustac tylko sie zmagal. Po stwierdzeniu ze i tak jestesmy mokre, ruszylysmy dalej. Jak zwykle nie przewidzialysmy konsekwenji podjetej decyzji...Z drogi zrobila sie czerwona rzeka i co rusz grzezlysmy w blocie. Juz nie wspominajac o tym, ze Zocha z Monia jechaly na oslep w zapapranych okularach. wszystko to zaowocowalo ze zofia i monia, razem ze skuterem wyladowaly prosto w blocie. Na szczescie tylko sie poobijaly. Dostalysmy glupawki, ale przestraszone zawrocilysmy!Droga w deszczu ciagnela sie niemilosiernie dlugo. Co chwila cieple, czerwone blotko zalewalo nam nogi...W koncu dotarlysmy do naszego upragnionego bungalowa Jungle Hill. I wyjechalysmy (nie wypchalysmy) motorkami na gore przez las :)Wrocilysmy..zmeczone i cale w blocie (motorki tez)
TO BYLA EXTREMA!!! I na co komu sporty extremalne uprawiac, jak tu samo "nudne' wyspiarskie zycie tylu wrazen dostarcza...