Dzis z samego rana czyli ok.11 :p, poplynelysmy stateczkiem na wyspe Ko Jum. Nasze zalozenie to: brak pradu, bezludna wyspa, chatka z bambusa, rajska plaza i co najwazniejsze driny z palemnka ( kloci sie to troche z ta bezludnoscia :p)
Rejs byl boski, piekne widoczki, prazoce slonce ( kolejne czerwone latki na naszych pieknych cialach) Podczas rejsu bardzo zjarany pan miejscowy prawie skutecznie nagabywal nas na jego bungalow, ale ostatecznie wybralysmy niezjarana pania, o ladnym usmiechu, ktora zaoferowala nam te sama cene, w tym skutery i kajak do naszej dyspozycji.
Statek zatrzymuje sie gdzies na morzu, a stamtad odbiera nas lodeczka z naszego bungalowa- ruch lodeczek jak na Marszlkowskiej.
Pierwszy widok naszej wysepki wprawia nas w calkowite zauroczeni! Jest jak z najlepszego katalogu...Pusto, palmy, czyste morze, zloty piach. Mamy piekna, mala, drewniana chatke z wielkim lozem i moskitiera. Na malenkim tarasie jest hamak, stolik, laweczka - slowo, czego chsiec wiecej, skoro mozna bujac sie w hamaku i obserwowac zachodzace slonce. Co prawda nasza chatka ma prad, a elektrycznosc uruchamiana jest przez karte czipowa :p, ale coz...za to przez lazienke dalej wedruje autostrada mrowek, a slimaki wspinaja sie po scianach,
Okazalo sie ze na wysepce jest niewielu mieszkancow - wszyscy mieszkaja w malych blaszakach/ drewnianych domkach i zasuwaja skuterami po czerwono-blotnistej drodze (na jeden skuter miesci sie ok.3-4 osob).
WYPRAWA NA SZEJKI
Zapadl juz wieczor, ciemno :). Wzmocnione popoludniowa drzemka pod palma i porcja owocow, wyruszylysmy do chilloutowego baru na owocowe szejki. Wyposazone w karty do gry oraz jedna latarke poszlysmy plaza do baru, zakladajac oczywiscie, ze piaszczysta plaza ciegnie sie wzdluz calej wyspy, a przynajmniej do baru. Przeciez za dnia to byl doslownie rzut beretem przez blotnista droge. Jak latwo sie domyslic nasze zalozenia ( o naiwnosci!!) co tu duzo mowic..okazaly sie bledne.Plaza szybko sie skonczyla, a zaczely sie sliskie kamienie i skaly. Ale nie to bylo najgorsze. Najgorsze byly wielkie, biegajace skorupiaki..aaaaa!Jeden pisk,nasz oczywiscie i panika!!Zawrocic??NIe zawrocic??A szejki czekaja!Niby slychac juz muzyke z baru, ale te skorupiaki...! Doszlysmy!!!Dzika radosc, ale powrot bedzie droga!!
Popijajac szejki i siedzac na wielkiej bambusowej hustawce kontynuowalysmy partyjke w tysiaca :) W kraju w ktorym hazard jest zabroniony :P karty tez, My to jednak napytamy sobie kiedys biedy...
PS. Piszac dzisiejszy dziennik, siedze na werandzie, slucham szumu fal i muzyczki, a obok Zocha buja sie w hamaku, czytajac "Przeminelo z wiatrem", a MOnia w tym czasie przeszukuje pokoj w poszukiwaniu wielkiej jaszczury, ktora wczesniej ukryla sie pod poduszka....TAK!Jestesmy w raju, jak nic!