Wrazenia:
- spacer po Chinatown, rozpoczety o 16, bo wstalysmy o 13 - moze to przez impreze dzien wczesniej, a moze przez roznice czasu, kto wie...jestesmy w koncu na wakacjach ;p
- dlugi, dlugi spacer do KL Sentral, po krotka informacje o autobus do Cameron Highlands (jednak stamtad nie odjezdzal), ale co bylo po drodze!!?:
>zawarlysmy znajomosc z panami budowniczymi (jak zobaczyli nas na srodku rozkopanej drodze, pod wiaduktem, to az wszyscy wyszli z budki)
> w sumie spacerek trwal ok 2godz w jedna strone, ale przeciez trzeba oszczedzac na metrze.
- kolacja przy akompaniamencie 6 chinskich kelnerow ("with meat?YES!", "no meat?YES!"). Chinskie potrway je sie paleczkami, z czym mamy trudnosci...czasem do tego dochodzi lyzka. W restauracjach indyjskich natomiast je sie reka, a w malezyjskich lyzka i widelcem.
- sesja zdjeciowa noca pod Petronas Tower. Obfotografowalysmy Petronas prawie z kazdej strony :p
- kolejny spacer do mieszkania Muna z metra Wanksa Maju, bo autobusy po 23 nie jezdza - jedyne 40 min. Mozna tez wziac taxi, ale my ostro oszczedzamy! Po drodze napotkany pierwszy w Azji szczur - ogolna panika nasza i szczura!
Tak apropo wszyscy, ale to wszyscy mieszkancy Malezji sa bardzo mili. Od pana w metrze, pani w sklepie, biletera, pan pytajacy czy moze nam jakos pomoc ot tak...Jestesmy tym oczarowane!!!