Geoblog.pl    czubowna    Podróże    Wyprawa do Azjii Pd-Wsch    Welcome to Laos!
Zwiń mapę
2011
23
sty

Welcome to Laos!

 
Laos
Laos, Muang Khoa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 16788 km
 
Przejscie graniczne Wietnamu z Laosem - Tay Trang wedlug wszystkich dostepnych zrodel mialo nalezec do trudniejszych. Dlugo zastanawialysmy sie jak moze wygladac "trudna granica", az odpowiedz przyszla sama...

Z SaPy do Dien Bien (miasteczko przygraniczne) podroz busikiem trwala 8h, ale wszystkie niedogodnosci wynagrodzily nam niesamoie widoki - dokladnie takie , jakich dostarczyc nam powinna sama SaPa. Przez okno moglysmy podziwiac pola ryzowe, gory, babuszki w strojach etniczych (nie na pokaz), slowem Wietnam jakiego chcialysmy. Droga jak to w tym kraju bywa, raz jest, a raz znika. Jest to raczej "zbior dziur", niz droga, a o wcale nie pomaga, gdy siedzi sie w ciasnym busie, ze zwinietymi w klebek nogami. Ale dotarlysmy w koncu do Dien Bien, a tam ... kolejna niespodzianka. Okazalo sie, ze bus do Laosu odjezdza, owszem, ale za trzy dni. Zaczely sie przerozne, desperackie proby znalezienia transporu, chociazby pod granice (30km). W koncu udalo sie ugadac taxi dla 7 os (my +dwie pary) we w miare przyzwoitej cenie, przez tzw. "korporacje taksowkarska". Pomimo miliona potwierdzen ceby, taksowki, godziny (6.30 dnia nastepnego), cholerne Wietnamczyki i tak zrobily nas w balona. Przy odjezdzie cena wzrodla o 4$, ale wyjscia nie bylo - trzeba kolejny raz honor schowac do kieszeni i zafundowac te dolce zarozumialemu monopoliscie.

W koncu udalo sie - jest granica.Bez problemu dostalysmy pieczatke, ze opuszczamy Wietanm i udalysmy sie dalej - w poszukiwaniu okienka laotanskiego. Na zewnatrz powitala nas gesta mgla - doslownie jak z ksiazek Stevena Kinga. Okazalo sie, ze nie ma tam zadnego laotanskiego okienka, celnika, ani nic podobnego. Za to we mgle majaczyly 2 drogi. Ignorujac czekajacych na srodku placu ludzi, obralysmy jedna z "mlecznych" drog, te w gore, w strone Laosu jak nam sie zdawalo.Idziemy. Nasze plecaki po szopingu w Wietanmie waza chyba ze 30 kg jeden!!Ale idziemy, w nowych kurtkach NorthFace (zakupionych w SaPie):) Po drodze pasa sie jakies dzikie krowy. W koncu skonczyl sie asfalt, nie ma zywego ducha, ktory by potwierdzil, ze ta droga gdzies w ogole prowadzi. Dwa razy mijalysmy opuszczone budynki, za kazdym razem majac nadzieje, ze to te graniczne. Wszystko spowite mgla... Po 5km, z jezykami na brodzie, wykonczone dotarlysmy do "laotanskiego okienka". Przy okienku musialysmy zaplacic 2$ wiecej niz wynosi oplata graniczna, z racji tego, ze to niedziela (?!).

Okazalo sie, ze od przejscia granicznego do najblizszej malej wioski jest kolejne 5 km (!!!), transportu brak. W desperacji zaczelysmy kombinowac. Dorwalysmy jakiegos sympatycznego laotanskiego wlasciciela pick-upa i na migi i rysunki dogadalysmy sie, ze za 5$/os zawiezie nas do miasta Muang Kua (3h drogi). Pick-up oczywiscie caly wyladowany - w srodku rodzina, na pace bagaze i pakunki. Udalo sie! Jakos sie upchnelysmy na pake. Ruszac sie nie da, ale co tam..w koncu nie musimy dralowac pieszo, a dojazd mamy do samego miasta. Ubralysmy na siebie co mialysmy, z doswiadczenia wiedzac, ze na pace wieje porzadnie. Ruszylismy. Droga, w praktycznie zadnym fragmencie, nie grzeszyla asfaltem, czasem przemieniala sie w rzeke, czasem w blocko. Tumany kurzu pietrza sie za nami i na nas oczywiscie, ale widoki, az dech zapiera - gory, lasy, male wioski z drewnianymi domkami na palach. Tylki nam juz odpadaja, nogi cierpna, a tu dopiero polowa drogi. W pewnym momencie pick-up stanal. Nasz kierowca przyniosl nam wode - nie mozemy uwierzyc po Wietnamie, ze istnieja jeszcze mili ludzie w tym regionie. Wychylamy sie, a tam droga zawalona ziemia. Koniec drogi! - myslimy. Ale gdzie tam, poprostu czekamy sobie, az koparka droge nam zrobi...Szybko sie uwinela maszyna, bo juz po 15min ruszamy dalej. Po niecalych 3h jestesmy na miejcu. Placimy, a kierowca z usmiechem podaje nam reke- ciagle szok, nikt nie lamie umowy i jeszcze sie usmiechaja!

Miasto, w ktorym sie znalazlysmy i w ogole laotanskie "miasta", zgrabnie okreslilysmy nowym slowem "MIES", bo jest to cos miedzy miastem,a wsia. NIby sa guest housy, restauracje, ale ciagle to bezdrozna wies. Zalapalysmy sie na ostani odjezdzajacy autobus do Udonxai - wiekszej "msi".

Autobusy tu zasluguja na dluzszy opis:
Sa to stare graty, na ktorych dachy ludzi pakuja caly swoj dobytek, wlacznie ze skuterami i zwierzetami. Elegancko to wszystko obwiazuja sznurkami i jest:) A to, ze kogut na dachu pieje przez cala droge - to juz inna sprawa. Do autobusu ludzie pakuja sie odpowiednio wczesniej, poniewaz jesli nie zajmie sie miejsca to trzeba siedziec na malych plastikowych krzeselkach, a podroz w tym kraju troche trwa...W momencie odjazdu zaczyna sie salwa plucia harkania, co jest zupelnie naturalne w Laosie. Ale toczenie takiej hary w buzi i plucie nie jest jeszcze najgorsze...Najgorsze jest, ze tubylcy masowo cierpia na chorobe lokomocyjna, dlatego kazdy autobus ma na wyposazeniu niezliczona ilosc woreczkow... Po zapelnieniu takiego woreczka, kulturalnie wyrzuca sie je przez okno!
Tumany kurzu unoszace sie nieustannie w autobusie i nie tylko zabieraja nam oddech.

Mimo tych wszystkich niedogodnosci jestesmy zachwycone Laosem i jego krajobrazami. Pan Luchter od geografii w tym jednym mial racje - Laos 70% zalesienia - w zyciu nie widzialysmy bardziej gorzystego i zalesionego kraju!!

P.S Telefon Aliny oglosil bunt w Laosie, wiec jak chcecie pisac do Ali albo Moni - to nie piszcie - piszcie do Zochy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Andrzej
Andrzej - 2011-02-10 23:34
Muszę przyznać, że jak to wszystko czytam to mam ochotę w cholerę rzucić pracę i też powłóczyć się z plecakiem po dalekim świecie...może kiedyś. Tym czasem pozdrawiam z środka Morza Północnego, Platforma ENSCO 101 :)
 
Martin
Martin - 2016-03-18 21:48
Dzień dobry,

Jestem zainteresowany wejściem na szczyt Phan Xî Pang.
1. Czy konieczne jest wynajęcie przewodnika do wejścia na szczyt ?
2. Czy można zrealizować samemu takie wyjście w góry ?
3. Czy jest i jaki jest koszt takiego przewodnika ?

Dodam, że wolałbym sam wejść na szczyt i unikać tłumów turystów i zorganizowanych wycieczek.

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Życzę miłego dnia
Martin
 
 
czubowna

Alina Bando Zofia Czerwinska Monika Czuba
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 50 wpisów50 33 komentarze33 125 zdjęć125 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
10.11.2010 - 23.03.2011