Plan dnia:
4.00 *** rise and shine (pobudka)
4.30 reading (odczyt slowa Buddy)
4.45 sitting meditatin (medytacja na siedzaco)
5.15 yoga
7.00 *** sitting meditation
8.00 *** breakfast and jobs (sniadanie i praca)
10.00 *** Dhamma talk (slowo Buddy)
11.00 walking or standing meditation (medytacja na chodzaco lub na stojaco)
11.30 sitting meditation
12.00 walking or standing meditation
12.30 Lunch and jobs (obiad i prace)
14.30 meditation instruction and sitting (lekcja medytacji i medytacja na siedzaco)
15.30 walking or standing meditation
16.15 sitting meditatin
17.00 chanting and loving kindness meditation (spiewanie piosenek buddyjskich po tajsku)
18.00 *** Tea and hot spring (herbata i kapiel w goracych zrodlach)
19.30 *** Dhamma talk
20.00 walking meditation
20.30 sitting neditation
21.00 bed time goodnight (czas do spania)
21.30 LIGHTS OUT (wylaczenie swiatel)
Przemyslenia Zochy na temat medytacji:
Pierwsza mysl podczas tych kilku dni to to, ze to jest chyba najgorsza rzecz jaka mi sie przytrafila w zyciu! Teraz juz jestem po, wiec patrze na to inaczej. Negatywne emocje szybko sie zacieraja i zostaje mi tylko sie z tego smiac, a do tego lekka irytacja. Ale to byly najdluzsze 3 dni jakie pamietam!!
Czulam sie jakby ktos mi wylal na glowe tone betonu, po czym kazal myslec o milosci, szczesciu i pokoju...zamiast wszystkich traktowac jak przyjaciol, to ja pomalu zaczynalam wszystko i wszystkich nienawidzic i doszukiwac sie kto jest najbardziej "nawiedzony":)
Stwierdzenie, ze zeby medytowacto trzeba sobie znalezc jakis "dukha", czyli problem w zyciu, a potem poprzez medytacje dojsc do szczescia i spokoju duszy - doprowadza mnie do szalu!Czyli jak ktos jest szczesliwy to nie ma po co medytowac?! To moze dlatego sie zle tam czulam...?Bo ja przeciez jestem okazem prawdziwego szczescia hehe
11 godz dziennie sluchania o medytacji, siedzenia wsrod medytujacych ludzi, chodzenia wsrod medytujacych ludzi, spiewania wsrod med....moze naprawde skonczyc sie na wariatkowie!!
Sama mysl ze mialabym tam zostac jeszcze jeden dzien przyprawia mnie o mdlosci.
Wstawanie o 4 rano i jedzenie 2 posilkow dziennie (zwlaszcza, ze oprocz ryzowej breji, to bylo naprawde dobre jedzenie - bambus, soja, soczewica, gotowana papaja, kielki, tofu, banany i krakersiki:)) wcale nie jest problemem. Ale swiadomosc ze o 4.30;10.00;14.30; i 19.30 czeka mnie 3,5;2,5;3,5 i 1,5 godzinna sesja medytacji albo cos w tym rodzaju bylo.....
Fajnymi momentami byly kapiele w goracych zrodlach. Ale to tylko o 6 wieczor, czyli w czasie na herbatke (zamiast herbaty dawali kakao :))
Aha...joga przy wstajacym sloncu tez byla spoko!
Z pamietnika Ali:
- Dzien 1:
MASAKRA!!! Chce stad wyjsc jak najpredzej...
- Dzien 2:
JESZCZE WIEKSZA MASAKRA!!! Dzis puscila tama niepewnosci z dziewczynami.... chec skomentowania zwyciezyla i pierwsza zasada zostala zlamana - czyli pierwsza rozmowa pisana w zaciszu celi, wielka konspiracja.
TAJNE ZAPISKI NASZEJ TROJKI W JEDNEJ Z CEL:
- Spier...... stad!!
- Goraco i gleboko popieram!!!!!!!
- Stracimy kase, ale przeciez nic nam nie da siedzenie tu!!!!! bo ja zwariuje.... Jestesmy na wakacjach!!
- Jutro po obiedzie????
- Dzis :) Zartuje, wytrzymamy...
- Ja tu nie wytrzymam!!!
- Ja zapadam w systematyczny letarg jak tylko przekraczam pokoj medytacji.
- Ja juz nawet spac tam nie moge....
- A ja polubilam szanty :)
- to co robimy??
- Ja jestem za jutrem, po drugiej ryzowej breji. Zdazymy w sam raz na pociag.
- Pojutrze - 3 cale dni chociaz bedziemy
- Szanty cie tak kusza?
- No nie wiem...
- Ja to bym spier.... jak najszybciej
- 3 dzien podobno najgorszy
- Myslisz, ze po 3 zostaniesz do 10?
- Nie...
- Ja tez nie!
- A pozatym pierwszy dzien tez byl zryty!!
- No, ale jakby 4 dnia to o ktorej??
- po "obiedzie"
- po sniadaniu najpozniej!!!
- medytacja na chodzaco jest zajebista :) ZOMBI
- A mozna cos opuscic?
- Opuszczamy dzisiejsze zajecia?
- Spotkajmy sie u Zochy w celi o 19.20.
- Dzien 3:
Bez zmian, no z wyjatkiem wielkiej ulgi, ze jutro stad spadamy :)
Przemyslenia Ali:
Ze wszystkich rzeczy w klasztorze najbardziej balam sie tego, ze dziewczyny beda chcialy tu za wszelka cene zostac (na szczescie tego akurat nie musialam sie obawiac :)). Jedyne uczucia jakie towarzyszyly mi w tym miejscu to niezmienne zlosc, irytacja i rezygnacja... powtarzajace sie z regularnoscia wschodow i zachodow slonca. Kazda jedna rzecz, ktora byla mantra dla mnichow - dla mnie byla absolutnym dziwactwem.
Moze nie dalam sobie wystarczajaco duzo czasu na zrozumienie medytacji. Moze i tak, ale ciezko mi sobie wyobrazic, ze "mindfulness" da mi pelnie szczescia i radosci, nawet jesli w jakis sposob udaloby mi sie ja osiagnac. Tak na prawde bardzo lubie swoje rozbiegane mysli! Wierze, ze cierpienia nie da sie tak po prostu unikac, ale tez po co na sile go szukac i uswiadamiac sobie??
Zrodlem najwiekszej mojej irytacji bylo odmawiane "refleksji nad jedzeniem" przed kazdym posilkiem. Nie miesci mi sie w glowie, ze jedzenie, ktore jest zrodlem przyjemnosci, czescia kultury i elementem integrujacym ludzi mozna bylo zdegradowac do roli podtrzymywania ciala przy zyciu. Tak, kocham jesc. I tak, zyje od posilku do posilku i wcale nie jest mi z tym zle! A ta ryzowa breja, kazda taka sama - bez znaczenia czego tam naladuje, smaku brak! Dobrze, ze chociaz mozna bylo podjesc krakersami albo bananami :).
Zlosc. O przewrotnosci losu!! Najwieksza zlosc na wszystko i wszystkich powodowalo u mnie klepanie teorii o milosci do calego swiata, jego istot i bliskosci z natura. Jak moge byc daleko od natury skoro sama jestem jej czescia? W zrozumieniu tego nie pomoglo mi bieganie na bosaka, ani tez unikanie zabijania komarow obsiadajacych mi nogi (a bylo ich od groma!!). Nie znalazlam tez w sobie na tyle pokladow milosci, aby delikatnie potraktowac wielka gliste, ktora wpadla mi za koszule podczas medytacji!! bleee...
Rezygnacja, moj towarzysz porannych pobudek i wieczornego powloczenia nogami. Jak bezmysla kukla wstawalam wraz z biciem dzwonow i po ciemku wloklam sie za gromada niemych nieznajomych do swiatyni medytacji by znow przez caly dzien powtarzalo sie: zlosc, irytacja, rezygnacja.....
Co dalo mi prawdziwe szczescie i radoche??? WYJSCIE NA WOLNOSC!!!
Ah i potwierdzila sie teoria z "Przeminelo z wiatrem" czytanego przez Zoche. Mianowicie wszystko odbija sie w oczach :) Jedno spojrzenie na dziewczyny, a juz wiedzialam co mysla i co chca skomentowac :p
Pewnie jeszcze w zyciu zrobie nie jedna glupote i nie dwie, ale na pewno nie dam sie juz zamknac gdzies w tajskim lesie bez kontaktu ze swiatem i nie bede tez uwazala na "przyjaciol" skorpiony, wynoszac je z pokoju :)