Jezeli do tej pory mialysmy nadzieje, ze "jakos tam bedzie", to stan faktyczny przerosl nasze najsmielsze oczekiwania...
Kazdy zostal ulokowany we wlasnej celi. Do dyspozycji mamy betonowe "lozko", kocyk, drewniana poduszke i moskitiere. Listy zakazow i nakazow szkoda nawet wymieniac. nie ma prysznica, myc mozna sie w zbiorowych, betonowych basenikach, polewajac sie woda z misczki. O tyle jest to utrudnione, ze kapiel ta trzeba brac w SARONGU czyli dlugiej chuscie, poniewaz nie nalezy odkrywac swojego ciala. Oczywiscie dormitoria podzielone sa na damskie i meskie. do meskiej bezwzgledny zakaz wstepu. dziesiejszy dzien byl jeszcze dniem calkiem luznym, dopiero wieczorem zapadla cisza majaca trwac 10 dni, dlugich dni.
Jutro pobudka o 4 rano (i tak codziennie).
Nie wiemy jeszcze ile tu wytrzymamy, ani nie wiemy jak bedzie wsygladac kazdy dzien, ale jedno wiemy na pewno - nasze nogi tu wiecej nie postana.
Komarow tu od groma i nic sobie nie robia z tych wszystkich specyfikow na insekty. wszystko nas swedzi. nauka pierwszego dnia: komarow, podobnie jak wszystkich innych robali, pelzakow itp. nie wolno krzywdzic ani zabijac, bo to nasi PRZYJACIELE i byli tu przed nami. zapoznano nas tez z instrukcja wynoszenia "przyjaciol" typu skorpion, z naszych cel, tak aby krzywda im sie nie stala. BLAGAM ZEBYM NIE MUSIALA TEGO ROBIC, BO UDERZE W KRZYK JAK NIC!!! (Ali) - a odglosow z siebie wydawac nie wolno....
moga mi zrobic pranie mozgu jakie chca, ale z komarami itp. przyjaznic sie nie bede i trzasne przy pierwszej lepszej okazji (Ali).
21.13 zgaslo swiatlo (17 minut przed czasem)!!! czas przylozyc glowe do drewnianej poduszki i "skorpiony pod poduchy"..