Geoblog.pl    czubowna    Podróże    Wyprawa do Azjii Pd-Wsch    Polak potrafi, ale Wietnamczyk jeszcze wiecej...
Zwiń mapę
2011
12
sty

Polak potrafi, ale Wietnamczyk jeszcze wiecej...

 
Wietnam
Wietnam, Hội An
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15410 km
 
A jednak nie jest tak latwo i kolorowo w tej Azji! Niestety nie wszystko da sie zalatwic pieknym usmiechem i naszym urokiem osobistym... Skubani Wietnamczycy i na takich cwaniakow jak my znalezli sposob... choc latwo sie nie poddalismy :D MY POLACY!

Wszyscy nas ostrzegali, ze Wietnamczycy bywaja niemili i kantuja turystow ile wlezie. Do tej pory im nie wierzylismy...., ale Hoi An zmienilo calkowicie nasze przekonanie, a pewnosc siebie zostala lekko zachwiana. W tym miescie absolutnie kazda nasza powazniejsza transakcja zakonczyla sie awantura.

1. Zacznijmy od wypozyczenia motorkow:
Uparlismy sie, ze motorki wypozyczymy za max 3$ za sztuke. I udalo sie wreszcie znalezc "motorkarzy", ktorzy dali nam dwa stare motorki za 3$ kazdy, ale przy trzecim, nowszym - super wypasionej maszynie automatic - dlugo sie opierali. W koncu padli...i pojechalismy:) Wszystko byloby pieknie, bo te stare dawaly rade, a nowa prawie ze latala. Tylko, ze po calodniowej wyprawie poza miasto, postanowilysmy pojechac do krawcowej na przymiarki, zabierajac ze soba ta maszyne "cud"...i dlugo nam tam zeszlo. Dotarlysmy do wypozyczalni, spoznione jedynie 20 min, a motorkarz wpadl w prawdziwa furie i zarzadal od nas "MONEY, MONEY, MONEY!!!!". Na poczatku naprawde sie przestraszylysmy, bo wygladal jakby mial nas zaraz uderzyc - najblizej byla najmniejsza Monia. Ale na szczescie zdalysmy sobie sprawe, ze on i tak nie moze nam nic zrobic, bo nie zostawilysmy mu zadnych dokumentow. Zabralysmy nogi za pas i ucieklysmy prosto do hotelu!

2. Krawcy o dwoch twarzach:
Zamowienia na nasze boskie, bo zaprojektowane przez nas ciuszki, zlozylysmy w sumie u trzech roznych krawcow. Dwoje z nich okazalo sie w porzadku, prawie bez poprawek oddajac nasze zamowienie. Schody zaczely sie przy trzecim..., gdzie oczywiscie nasze zamowienie bylo najwieksze (plaszczyk, 2 marynarki, 3 sukienki). O ile te grubsze rzeczy naprawde im sie udaly, to z reszta byla masa przejsc.... Sukienki, ktore mialy miec dlugie rekawy, zostaly ich drastycznie pozbawione. Przelknelysmy to ciagle sie usmiechajac, bo nasza Pani krawcowa byla nasza najlepsza przyjaciolka! No po prostu usmiechy, zarty, w drzwiach witalo nas "Hello my bestfriends!". No i jak tu sie wkurzac - ostatecznie to tylko rekawy, krotkie tez wygladaly niezle. Sukienki byly poprawiane mase razy, ciagle te same rzeczy. No bo ile razy mozna powtarzac, ze jedno ramiaczko jest za dlugie!!! A jednak mozna duzo razy. W koncu otrzymalysmy zwykly badziew. Po subtelnej perswazji Pani krawcowa laskawie naprawila. W miedzy czasie, w zakladzie, toczyla sie batalia innych klientek. To nic, ze uszylysmy tam mase rzeczy, pani i tak zadala zaliczki za nowe zamowienia, nie chcac oddac nam tych starych - juz zaplaconych.... uffff. Mamy dosc szycia na najblizsze lata! Nie ma jak wejsc do sklepu, przymierzyc, kupic albo po prostu zabrac sie i wyjsc.

3. Hotel i nasz 7-godzinny strajk okupacyjny:
Meldujac sie w hotelu NHAT HUY HOANG (nigdy tam nie chodzcie!!!), bylismy swiadkami jednaj sceny. Klienci niezadowoleni z pokoju zazadali zwrotu paszportow, aby sie wymeldowac. Uparte recepcjonistki odmawialy, poki nie zostanie uiszczona oplata za pokoj 3$ (za przebywanie w tym pokoju jakies 15 min!!). Niestety obserwacja tego zdarzenia nie dala nam do myslenia wystarczajaco.... Zameldowalismy sie, zostawiajac 2 paszporty na recepcji (jak nas proszono).
Dostalismy pokoj za 3$ od osoby. Podczas wymeldowywania recepcjonistka oswiadczyla, ze pobrudzilismy przescieradlo (nie zarejestrowala jakos faktu, ze dostalismy syfiasty pokoj z brudnymi recznikami i posciela, bo po co je prac tak po kazdym kliencie? strata czasu). W zwiazku z tym musimy zaplacic za to przescieradlo 10$!!!! hahah no po prostu smiech na sali, cena z kosmosu kompletnie. Oczywiscie nastapil ostry sprzeciw z naszej strony, wciaz myslelismy, ze to jakas kompletna bzdura czy marny zart. Trwala ostra dyskusja, ktora przerodzila sie w klotnie, potem strajk, dochodzac do otwartej wojny. Oswiadczylismy, ze nie zaplacimy ani grosza ekstra i rozsiedlismy sie na podlodze w recepcji. Pikieta rozpoczeta!!!! Po dwoch godzinach klotni (szefowa laskawie oswiadczyla, ze daje nam "znizke" i mamy zaplacic "tylko" 5$), zadne rozwiazanie nie przyszlo. Szefowa uparta baba, a my nie pozostajemy dluzni. Polecialy przeklenstwa, straszenie policja, itd.
Postanowilismy dzialac.... Poranek to pora kiedy przyjezdzaja nocne autobusy, a turysci poszukuja hoteli.... Tak wiec skutecznie odprawilismy WSZYSTKICH turystow szukajacych pokoju w naszym hotelu :D Dalo nam to dzika satysfakcje, a szefowa dostala jeszcze wiekszej bialej goraczki. Dalej nic. Zapuscilismy wiec na full polska muze w holu. Czekamy... Dwoje z nas udalo sie w tym czasie na policje. Efektu to nie przynioslo zadnego, bo za mala suma zeby panowie policjanci sie fatygowali. Baba zawziela sie i paszportow nie oddala.
Wszystkim po malu puszczaly nerwy, tak wiec chwycilismy sie ostatniej deski ratunku.... desperacko! Zocha podjela probe wykradzenia naszych paszportow z recepcji! Bezskutecznie niestety, bo skubane Wietnamki (zapewne wycwiczone juz w takich sytuacjach) schowaly te nasze w sejfie.
Jak podeszla 6-osobowa grupa turystow, a my skutecznie ja odprawilismy nasza rekomendacja, babsko wpadlo w furie. Zaczela wyrzucac nas i nasze plecaki. Przenieslismy sie na lawke przed hotelem, dalej czynioc nasza powinnosc. W miedzy czasie stracilismy 2 autobusy do Hue. Ale to juz nie chodzilo o te 5 $, wylacznie o zasady. Nie damy sobie w kasze dmuchac, my uparci Polacy! Podczas naszej pikiety z hotelu wymeldowali sie wszyscy goscie (wiekszosc to nasza skromna zasluga:D) i kazdy z nich placil cos ekstra!! No bezczelnosc nie ma granic!
Po 7 godzinach okupowania hotelu, przybiegly do nas recepcjonistki w placzu, ze szefowa kaze im sie zrzucac sie na te 5$ (same wczesniej rozpetaly to bagno z "brudnym" przescieradlem) no i poszlo "na litosc". Poddalismy sie, choc satysfakcja, ze tej nocy hotel stoi praktycznie pusty, jest ogromna :D. Odzyskalismy paszporty placac te nieszczesne 5$ i znalezlismy nowy hotel. Na pytanie "czy moge dostac wasze paszporty?" padlo choralne "nie ma mowy!!!". Nauczke dostalismy i my za zostawianie dokumentow i mamy nadzieje, ze szefowa hotelu tez. Potem przeczytalismy na forum, ze hotel ten mial juz nie jedna taka historie, a placz recepcjoistek tez nie nalezy do nowosci....

I tak nam mali, skubani Wietnamczycy zalezli za skore, ale niech wiedza, ze z Polakami nie ma zartow!! Narazie naszym najwiekszym marzeniem jest opuscic Hoi An - miasto wariatow.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-01-22 16:30
...hotelowy opis wspaniały ! jestescie super...twarde !!! BRAWO pozdrawiam
 
 
czubowna

Alina Bando Zofia Czerwinska Monika Czuba
zwiedzili 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 50 wpisów50 33 komentarze33 125 zdjęć125 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
10.11.2010 - 23.03.2011